- 2012 Otrzęsiny uczniów Gimnazjum
- Piknik u Hrabiego
- Piknik w Borowej
- POWIEŚĆ
- Reporterzy donoszą...
- NIECODZIENNA LEKCJA
- Wrażenia z kastingu do serialu
- Pożegnanie
- Markiz de Sade
- Uwaga!
- Kronika Rodzinna Dolnoślązaka
- Wspomnienie z boskiej Japonii Karolny Perliceusz.
- Lekcja klasy 2c
- Mikołajki 2009
- Od muzyki piękniejsza jest tylko cisza.
- 2010_10_28_Moje czasy szkolne- Marta Wróbel
- 20 lat wspólnie
- Lekcje klasy 1c 2011/2012
Piknik w Borowej
- Pikniku w Borowej okiem felietonistki
Na szczęście mogę napisać tekst swobodny. Nie muszę trzymać się formy, jak moje starsze koleżanki z liceum w Długołęce, Ola i Małgosia. Mogę opisać przygodę z Krzysztofem Jabłonowskim, jaką przeżyłyśmy w środku nocy w pewną deszczową, wrześniową sobotę. To znaczy o 10 rano byłyśmy już w Borowej i stałyśmy już zwarte i gotowe pod pałacową bramą – zwarte i gotowe, to znaczy obgryzając ze zdenerwowania resztki paznokci, potem to już były opuszki palców. Pierwsze, co nam powiedziano to: „O dobrze, że już jesteście! Będziecie oprowadzać po pałacu.”. Coooo? Jak to? Tego nie było w planach? O przepraszam, my się nie zgadzamy. O przepraszam, musicie improwizować- to kwestia pani Izy Trojanowskiej ( dyrektorki GOK w Długołęce) . Nogi totalnie nam się ugięły pod ciężarem nieuporządkowanych myśli.
Godzina przygotowywań, ukradkowych spojrzeń, zagryzania warg, rozkładania stoiska – schwerinków, nieobecnych folderów, naszej pracy. Paparazzi łapią za aparaty. Media doszukują się skandali. Za chwilę my! Jeszcze tylko przez kilka krótkich minut wykład historyka, pana Nowaka i czas na nas. A jednak… ‘śmierć’ przyszła wcześniej. Biednemu panu Nowakowi przerwano i na pierwszy ogień poszła Aneta Rupart ze swoją historią o reliefie upamiętniającym śmierć K.Ch. Schwerina. Tłumy szalały! A były pokaźne. Tu pan Znamirowski promiennie uśmiechnięty, tam pani Miłkowska z wesołym błyskiem w oczach, pani Sułek pogrążona we wspomnieniach i inni głęboko zafascynowani przemówieniem. W końcu głos przejęły królewny, czego na co dzień się nie spotyka.
Nie było tak strasznie, jak się mogło wydawać. Przemówienie przed tłumem wyszło świetnie, zmusiłyśmy do refleksji wielu ludzi. A taki był właśnie nasz główny cel - poruszyć wyobraźnię człowieka. I się udało, a przynajmniej w większości.
To nie był koniec promowania pałacu w Borowej. Kilka minut na złapanie oddechu, dyskusja z naszym wychowawcą Mariuszem Kowalskim, wygłupów. Kilka zdjęć i otarcie ostatnich kropelek potu. Do dzieła więc! Pałacowe komnaty czekają, a razem z nimi ewentualne kaski dla bezpieczeństwa.
Tak jak nam powiedziano, improwizowałyśmy. Momentami przeznaczenie wymykało nam się z rąk i to nie my oprowadzałyśmy po pałacu, a oprowadzający! Każdy z nich miał coś do powiedzenia. A tam był teatr, tu była sala gimnastyczna. Pamiętasz te kominki? A te kolumny, one były brązowe! Aż miło było słuchać tych rozmów, przyglądać się roześmianym twarzom i prawdziwemu mieczu, który był w posiadaniu młodych królewiątek. Czułyśmy się tak, jakby nagle cofnięto czas…
To było nasze ostatnie przeistoczenie w księżniczki. Ostatnia zabawa w pałacu. Nie żałujemy przeziębień, jakie wyszły w wyniku założenia sukienek, kiedy na dworze termometry pokazywały dwanaście stopni. Nie żałujemy dwóch pierwszych tygodni września, w czasie których sumiennie przygotowywałyśmy się do przemówienia. Na ten jeden dzień – warto było zostać królewną.